Zbrodnia Podczas Wyprzedaży Garażowej!

O tym, że reklama dźwignią handlu i jak krzyczące tytułu wpływają na czytelność wpisów o niczym. O tym również jaki ze mnie meteopata i dlaczego moja agenda uzależniona jest od pogody.

motocyklista w deszczu

Blog ten ma być relacją z naszej wyprawy. Zaczęliśmy go jednak na kilka tygodni przed wyjazdem, by wytresować znajomych i Rodzinę. Jedziemy na Sabbatical, żeby odpoczywać, nie żeby odpisywać na mail’e i wysyłać pocztówki. Jesteśmy na to zbyt leniwi. Nie mówiąc już o tym, że chyba nie będzie nas stać na znaczki. Dlatego więc pojawiają się tu wpisy, które w zasadzie są o wszystkim i o niczym w szczególności. Tak jak ten.

Miniony weekend upłynął nam pod znakiem wyprzedaży garażowej. Myślę, że pozbywanie się rupieci idzie nam całkiem nieźle i gdyby nie fakt, że zostały nam już tylko trzy tygodnie do wyjazdu, to być może nawet bym sobie pogratulował. Wciąż jednak zbyt wiele rzeczy zalega w garażu i dziś właśnie dowiedzieliśmy się, że jedyni chętni na wynajęcie naszego domu właśnie zmienili zdanie. Stress podnosi ciśnienie, ale nie tracimy nadzieji.

Apropos, tracenia rzeczy. Stała się rzecz, która była naprawdę nie do pomyślenia. W naszej jakże bezpiecznej i sielankowej wręcz miejscowości dokonano kradzieży! A do tego, ofiarą przestępstwa jesteśmy my…! W sobotę, podczas, gdy my zajęci byliśmy konwertowaniem potencjalnych nabywców naszych gratów w nabywców faktycznych, jakaś niewidzialna ręka sięgnęła po naszą własność. Tablica, informująca o wyprzedaży i artystycznie ozdobiona przez Agnieszkę zaginęła w okolicznościach tajemniczych i niewyjaśnionych. Nie mam wątpliwości, że to właśnie walory artystyczne tablicy skusiły koneserów sztuki, bo przecież wartość użyteczna przedmiotu nie mogła być motywem przestępstwa. Kradzież nie tylko zraniła nasze uczucia, ale również sprawiła, że napływ nowych klientów został na kilka godzin zahamowany. Na szczęście Polak potrafi i w ciągu kilku minut powstała tablica zastępcza, stworzona ręką niżej podpisanego, zatem o walorach dużo mniej artystcznych, tym niemniej jak najbardziej skuteczna.

Największym sukcesem minionego weekend’u była sprzedaż mojego samochodu. Efekt uboczny jest taki, że z uwagą muszę teraz obserwować zmiany pogody w okolicach trasy dojazdu do pracy i starać się wpasować w okresy bezdeszczowe. Jazda na motorze, który jest teraz mym jedynym, w miarę szybkim środkiem transportu, zazwyczaj jest bardzo przyjemna, pomijając chwile, gdy z nieba woda leje się strumieniami. Starając się uniknąć przemoczenia skarpetek (i innych części garderoby) wybieram tylko takie spotkania, w których moja obecność jest konieczna i przekładam ich terminy konsultując swe decyzje z lokalną prognozą pogody.

Dodaj komentarz