Polonia w Queretaro

Okazuje się, że całkiem niedaleko San Miguel w Queretaro jest Polonia!!! Nie jakaś ogromna bo wygląda mi to na jakieś 30 osób ale w porównaniu z San Miguel, gdzie jesteśmy chyba jedynymi polakami, to całkiem pokaźna grupa:-)

Słyszałam, że jest tam szkoła tańca tango prowadzona przez polkę oraz piekarnia pieczywa tradycyjnego La Vieja Varsovia.

W samym San Miguel de Allende, raz tylko na targu lokalnego rzemiosła spotkałam hordę Polaków z Warszawy. Byli jednak tylko przejazdem na wycieczce religijnej…

Już niedługo nasz pobyt w Meksyku się kończy i jak zdążymy to niewątpliwie zajrzymy do Queretaro.

Trufle Czekoladowo Orzechowe

Agnieszka dzieli się ostatnio znalezionym przepisem na trufle czekoladowo orzechowe

W zeszłym tygodniu po zajęciach jogi wstąpiłam do lokalnego sklepu z tradycyjną żywnością. Tam zastałam degustację świeżo zrobionych czekoladowych trufli. Co za pyszności!!! Nie mogłam się oprzeć i kupiłam parę by reszta mojej rodzinki też miała szansę spróbować. Były tak dobre że postanowiłam sama je zrobić. Zrobiłam je trochę inaczej bo głównym składnikiem moich są orzechy. Mój synuś nie za bardzo lubi białko więc muszę je przemycać w różnej postaci i gdzie tylko się da.

Oto przepis:

  • 1 miarka migdałów
  • 1 miarka orzechów pekan (albo orzechów włoskich)
  • 3 łyżki miodu
  • 2 łyżki oleju kokosowego (w formie płynnej)
  • ¼ łyżeczki cynamonu
  • 3 łyżki kakao
  • wiórki kokosowe

Wrzuć pierwsze pięć składników i połowę kakaa do robota kuchennego. Włącz na najwyższe obroty i mieszaj aż utworzy się lepka masa. Rób małe kulki wielkości truskawek i roluj aż kształt będzie zadowalający. Obsyp kakaem lub wiórkami kokosowymi. Doskonale się mrożą więc polecam zrobienie większej ilości. Zrobione trzymać w lodówce do momentu podania. Delicioso! Polecam.

 

Pyszne i Zdrowe Racuchy

Przepis na pyszne i zdrowe racuchy.

Szukasz przepisu na zdrowe śniadanie? Spróbuj zdrowych racuchów. Zawierają wszystko czego Twój organizm potrzebuje, by zdrowo zacząć dzień. Są pyszne i szybkie w wykonaniu. Zapraszam!!!

Składniki:

  • 2 szklanki mąki (pełnoziarnistej)
  • 2 duże jajka
  • 1 ½ szklanki kefiru
  • łyżka oleju kokosowego
  • 2 rozgniecione banany
  • ½ szklanki wiórków kokosowych niesłodzonych

Wrzuć 4 pierwsze składniki do miksera, wymieszaj na jednolitą masę. Banany i kokos włóż do większej miski, zalej masą z mixera i wymieszaj ręcznie. Jeśli chcesz, żeby były słodsze dodaj łyżkę miodu i wymieszaj. Usmaż na oleju kokosowym. Z tego przepisu wyjdzie 6-7 racuchów. Podawaj z miodem, marmoladą lub masłem orzechowym.

Świetnie nadają się do mrożenia więc usmaż podwójną ilość.

Robiłam je już z jabłkami zamiast bananów, mąką kokosową zamiast zwykłej, z mlekiem zamiast kefiru i używałam oliwy z oliwek. Za każdym razem wychodzą świetne! Spróbuj…!

Homeschooling czyli nauka w domu

Nauka w domu, albo w drodze. W Polsce dopiero raczkuje, w Stanach Zjednoczonych jest już na porządku dziennym. Poniekąd tylko z wyboru, my również dołączyliśmy do grona rodziców, którzy wzięli edukację dzieci we własne, niekoniecznie kompetentne ręce.

W naszym wypadku to raczej roadschooling czyli nauka w drodze. Zasada pozostaje taka sama, jeden z rodziców lub oboje przejmują role nauczycieli i uczą swoje dzieci.

Nigdy nie widziałam się w tej sytuacji. Zawsze myślałam że się nie nadaję, nie mam wystarczająco cierpliwości, moje wykształcenie jest zupełnie niezwiązane, nie mam odpowiedniego podejścia itp…itd. Prawda jest taka że jak sytuacja zaistnieje to trzeba się dostosować.

Kiedy zaplanowaliśmy naszą wyprawę trzeba było się dowiedzieć jak się za to zabrać. Największą pomoc otrzymałam od koleżanek bo w USA taka metoda uczenia jest bardzo popularna aczkolwiek zasady różnią się między stanami. Z tego względu książek, materiałów dydaktycznych oraz gotowych programów jest pod dostatkiem i jak w każdym innym biznesie konkurencja jest spora. Istnieją także firmy oferujące programy komputerowe gdzie nauka odbywa się bez-papierowo, tylko przy komputerze. Jest to bardzo wygodne, ponieważ wszystko jest w jednym miejscu i komputer robi testy, ocenia i przechowuje wszystkie dane. My jednak postawiliśmy na tradycyjne metody, które wydają mi się bardziej skuteczne i dostosowane do wieku naszych dzieci.

W stanie Nowy Jork, po podjęciu decyzji trzeba zawiadomić szkołę pisząc do jej władz pisemną prośbę o zgodę na kontynuowanie nauki w domu. Dyrektor odpisując przysyła masę papierów wyjaśniających wszelkie obowiązki i wymagania. W naszym liście było też bardzo bezpośrednie pytanie, czy aby na pewno wiemy w co się pakujemy. Później jednak jest już z górki. W każdej szkole jest osoba, która zajmuje się rodzinami uczącymi w domu i tylko z nią utrzymuje się kontakt. Formę kontaktu trzeba wcześniej ustalić. Może to być zwykła poczta, fax lub e-mail. My wybraliśmy e-mail z wiadomych względów, pozostałe są już lekkim przeżytkiem:-)

Trzeba się zastanowić nad planem nauczania i przedłożyć go w szkole do aprobaty. Plan taki musi zawierać wszystkie wymagane przedmioty wraz z tytułami podręczników których się planuje używać oraz ilość godzin które się będzie przeznaczać na dany przedmiot. Gdy otrzyma się pod tym podpis to jak zielone światło, droga wolna.

Więc wyruszyliśmy w naszą podróż z wielkim pudłem pełnym książek i pomocy naukowych ucząc nasze pociechy parę godzin dziennie na campingach, w parkach, w bibliotekach, w pokojach hotelowych, w samochodzie….gdziekolwiek się tylko dało. Cierpliwość, organizacja i motywacja to sukces murowany, choć przyznam, że bywało różnie. Większość dni jest bezproblemowych ale są i takie, kiedy trzeba się troszkę natrudzić. Jak w życiu, równowaga musi być! 🙂

Nasze dzieci dostosowały się bez większych problemów. Największą bolączką był jedynie brak przyjaciół – kolegów i koleżanek, z którymi mogłyby się bawić. Spotykaliśmy co prawda dzieci po drodze, ale niestety niewiele. Poza tym, przemierzając świat w dość szybkim tempie nie było raczej mowy o rozwijaniu większych przyjaźni.

Wszystko się zmieniło gdy dojechaliśmy do San Miguel de Allende, gdzie postanowiliśmy zostać na kilka miesięcy i zapisać dzieci do lokalnej szkoły. Nasi milusińscy bardzo dyplomatycznie podchodząc do sprawy twierdzili, że jesteśmy najlepszymi nauczycielami na świecie, ale widzieliśmy, że już nie mogły się doczekać pójścia do nowej szkoły. Chodzą do niej już od dwóch miesięcy, spędzając tam od poniedziałku do piątku 5 godzin dziennie. Głównym celem jest nauka języka hiszpańskiego, ale jednocześnie uczą się też matematyki, geografii, historii, plastyki, karate, itp… Oczywiście nie możemy zapomnieć o zobowiązaniach wobec szkoły amerykańskiej, więc dalej w wolnych chwilach robimy zadania i ćwiczenia po angielsku. Robimy też po polsku, ale to już bardziej zobowiązania wobec siebie.

Pracy jest dużo, czasu mało, wymagania coraz większe ale nagrody też są. Największe jakie mogą być bo przecież czy jest dla rodzica coś ważniejszego niż mądre dziecko? No pewnie zdrowie, ale to już materiał na osobny artykuł.

Casa Azul

Dla jednych zwyczajny dom, dla innych odpowiednik Mekki. My również zajrzeliśmy do najsłynniejszego z niebieskich domków.

Wycieczka do Mexico City nie może się odbyć bez wizyty w Casa Azul, domu największej meksykańskiej malarki Fridy Kahlo.

Nazywa się tak bo ściany są pomalowane na niebiesko, inaczej Niebieski Dom. To właśnie tutaj się wychowała ze swoimi 4 siostrami oraz później zamieszkała ze swoim mężem, sławnym muralistą Diego Rivera.

Frida miała bardzo barwne ale też pełne cierpienia życie. Jako dziecko przeszła polio a mając kilkanaście lat była ofiarą wypadku, który prawie że roztrzaskał jej kręgosłup, żebra i miednicę.

Niestety mimo długich tygodni w szpitalu wypadek ten nie dał już nigdy o sobie zapomnieć. To właśnie tam, w szpitalu zaczęła malować.

Cierpiała bardzo często musząc brać silne środki przeciwbólowe by w miarę normalnie funkcjonować.

Ten wypadek także przekreślił jej szansę na bycie matką, którą zostać tak bardzo pragnęła.

Historia jej życia bardzo mnie porusza. Zwiedzając jej dom ze łzami w oczach ciągle pytałam czy byłaby równie dobrą artystką mając bardziej szczęśliwe życie???

Jej obrazy są wiernym odzwierciedleniem jej przeżyć, to jest jej autobiografia. Utrzymana w niezwykłym stylu, to taki trochę „folk”, trochę surrealizm w barwnych kolorach… po meksykańsku. Jak to ujęła moja koleżanka Estefania: Frida es Mexico, i ja się z nią zupełnie zgadzam…

Nasza tegoroczna choinka

O tym jak przygotowujemy się do naszych pierwszych Świąt w ciepłym klimacie i jak radzimy sobie bez tradycyjnej choinki.

Po raz pierwszy spędzamy Swięta w ciepłym klimacie. Bardzo dziwne uczucie, jakoś nie do końca czuję atmosferę świąteczną ale to tylko kwestia przyzwyczajenia, bo Meksykanie nie mają z tym najmniejszego problemu. Już od miesiąca w całym mieście słychać kolędy i wszystko jest pięknie udekorowane. Targowiska są zawalone różnymi ozdobami, światełkami, słodyczami i innymi chodliwymi w tym czasie towarami. Parę dni temu rozpoczęły się również tradycyjne „Posady”. Trwają 9 dni i polegają na rekreacji poszukiwania schronienia w Betlejem przez Maryję i Józefa.

Choinki owszem są, ale my postanowiliśmy zrobić coś innego tego roku. Wracając z Guanajuato przy drodze znależliśmy gałąż. Na naszym tarasie przycięliśmy ją odpowiednio oraz pomalowaliśmy na biało. Z podarowanego, pomalowanego na czerwono starego wiadra zrobiliśmy stojak i gotowe. Drzewko było przygotowane do dekoracji. Wszystkie ozdoby były zrobione przez nas, kupiliśmy jedynie światełka. Muszę przyznać że może nie jest to najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam to radość była taka sama jak przy strojeniu klasycznej choinki. Może nawet większa bo w tym roku na naszym drzewku wiszą własnoręcznie wycięte przez moje dzieciaki Dinozaury. Są też usztrikowane (tłum: zrobione na drutach) i zrobione na szydełku przeze mnie ozdoby oraz Spiderman, który na co dzień jest palcową kukiełką, ale teraz dzielnie pilnuje porządku na drzewku.

Pozostaje nam tylko zrobić pierogi z kapustą i grzybami i Swięta gotowe. No cóż, czas brać się do roboty………Feliz Navidad!

Jak nauczyć dziecko języków obcych?

O tym jak Nadia i Olo uczą się języków, oraz jak im w tym staramy się nie przeszkadzać.

Sprawa jest stosunkowo prosta. Dziecko jest jak gąbka, wszystko wsiąka bez większego wysiłku i tak też jest z nauką języków.

Scenariusze mogą być różne.

  1. Rodzina wyjeżdża do obcego kraju na kontrakt.
  2. Rodzice są różnych narodowości i postanawiają nauczyć dziecko swoich języków ojczystych.
  3. Rodzice znają jakiś język biegle więc postanawiają się tylko nim posługiwać w domu.
  4. Dziecko chodzi do szkoły w której zajęcia odbywają się tylko w danym języku, rodzice niekoniecznie muszą go znać.

Na każdy z tych scenariuszy znam konkretny przykład. Moja kuzynka Patrycja mieszkająca na stałe w Polsce uczy swojego synka hiszpańskiego, którym biegle włada. Nasi drodzy znajomi Ola(Polka) i Sebastian(Francuz), którzy do niedawna mieszkali w Toronto uczyli dzieci swoich ojczystych języków a angielskiego poza domem.W naszym wypadku to był wyjazd do USA gdzie poźniej urodziły się nasze dzieci, Nadia i Alexander.

Od samego początku wiedzieliśmy że będziemy uczyć, nie wiedzieliśmy tylko jak. Szybko zorientowaliśmy się jednak, że po pierwsze było to nienaturalne dla nas mówić do córki po angielsku (mimo bardzo dobrej znajomości tego języka) po drugie cały otaczający nas świat mówił po angielsku więc nie było sensu wprowadzać go w domu.

Nadia dosyć szybko zorientowała się, że coś jest nie tak. Nie raz miała zdziwioną minkę zastanawiając się o co tutaj chodzi? Dlaczego wszyscy mówią inaczej niż mama i tata? Nie miała wtedy jeszcze nawet 2 lat. Od tego czasu wszystko poszło jak po maśle.  Bawiąc się codziennie z amerykańskimi dziećmi  dogoniła ich poziom językowy w kilka miesięcy. Sytuacja dla niej się wyklarowała, dobrze wiedziała że z rodzicami ma rozmawiać po polsku a całą resztą po angielsku. Czasem próbowała mieszać ale my konsekwentnie ją poprawialiśmy dając jej do zrozumienia że musi mówić po polsku. Nie raz robiłam test mówiąc do niej specjalnie po angielsku a ona i tak odpowiadała po polsku:-)

Konwersacja to nie wszystko więc nadszedł czas na naukę pisania i czytania. Z pomocą przyszło przedszkole i później szkoła ponieważ ten sam program wykorzystywałam w domu na naukę polskiego. W chwili obecnej Nadia potrafi mówić, czytać ze zrozumieniem i pisać w dwóch językach a dopiero miesiąc temu skończyła 7 lat.

W międzyczasie urodził się Alexander, z którym postąpiliśmy identycznie. Oluś w tej chwili ma 3,5 roku i świetnie sobie daje radę w polskim i angielskim.

Głównym nauczycielem polskiego Olusia była Nadia, która jako starsza siostra jest wiernym towarzyszem zabaw i autorytetem prawie we wszystkim:-)

Teraz obydwoje uczą się trzeciego języka: hiszpańskiego. Postawiliśmy na ten sam sposób, w domu po polsku, a szkoła i cały najbliższy świat po hiszpańsku. Minęły dopiero 4 tygodnie a nasze dzieci już potrafią poprowadzić prostą konwersację, poprosić w sklepie o podstawowe artykuły, zamówić sobie jedzenie w restauracji. Całkiem nieźle jak na miesiąc nauki w szkole!

Nadia, ponieważ jest starsza wyłapuje podobieństwa do języków które już zna. Często są to słówka, czasem gramatyka lub szyk zdania. To jest tylko dowód na to, że im więcej języków znasz tym łatwiej jest się nauczyć kolejnego.

My, rodzice też postanowiliśmy się nauczyć i korzystamy z programu komputerowego Rosetta Stone w połączeniu z konwersacją na żywo. Program jest o tyle pomocny że nie musimy nigdzie chodzić, możemy się nauczyć podstaw w zaciszu naszego domu o czasie najbardziej nam odpowiadającym. Później wychodzimy na miasto i jest czas na praktykę z meksykanami, którzy są bardzo cierpliwi i pomocni:-)

Jakie są twoje doświadczenia? Jesteśmy otwarci na wszelkie spostrzeżenia i konstruktywny krytycyzm.

Tamales, gorditas i jugo verde czyli cuda kuchni meksykańskiej

Rozważania kulinarne na temat hitów kuchni meksykańskiej oraz ich wartości smakowych i odżywczych.

 

Tak na dobrą sprawę to nie wiem czy bym chciała zostać w San Miguel de Allende gdyby nie kuchnia meksykańska. Pewnie nie, biorąc pod uwagę jak bardzo jedzenie jest dla mnie ważne. Wychodząc z założenia że ma być nie tylko smaczne ale przede wszystkim zdrowe kuchnia meksykańska spełnia te wymagania w stu procentach.

Wszystko tutaj jest bardzo świeże, dojrzałe i soczyste……nic dziwnego gdy ziemia jest kąpana w słońcu przez prawie 365 dni w roku.

Dosłownie na każdym rogu można kupić świeżo wyciśnięty sok owocowy, z jednego rodzaju owoców lub też koktajl jak np. Jugo verde (sok pomarańczowy zmiksowany ze szpinakiem, selerem naciowym oraz kaktusem). Świeży sok jest również podawany w szkołach do śniadania czy lunchu. Na tych samych straganach można też kupić owoce, warzywa obrane i pokrojone w foliowych woreczkach, wystarczy tylko mieć czyste ręce.

Do ulubionych przekąsek meksykanów należą fasola cieciorka oraz orzeszki ziemne polane sokiem ze świeżo wyciśniętej lemonki oraz odrobiną papryki. Muszę przyznać , że szybko ku mojemu zadowoleniu stało się to hitem w naszej rodzinie. Białko zawarte w tych roślinach to samo zdrowie!!!

Jeśli chodzi o dania główne to są świetnie zrównoważone jeśli chodzi o zawartość składników odżywczych. Śniadania to przede wszystkim jajka czyli doskonały sposób aby zmusić swój metabolizm do spalania większej liczby kalorii od rana. Największy posiłek czyli obiad jest spożywany w ciągu dnia ok 3 po południu jak dzieci wracają ze szkół. Zazwyczaj jest to danie z ryby lub mięsa z warzywami oraz garść ryżu czy tortilia. Na kolację już tylko coś małego.

Próbowaliśmy już tamales (masa mąki kukurydzianej, mięsa oraz przypraw zawinięta w liście kukurydziane i ugotowane na parze), gorditas (grube tortilie nadziewane dosłownie wszystkim), enchiladas (naleśniki meksykańskie na ostro), empanadas (bułeczki w kształcie dużych pierogów nadziewane mięskiem i warzywami) i jeszcze się nie zawiedliśmy. Jak dla mnie to trochę za dużo tej kukurydzy, ale tylko dlatego że pewnie jest genetycznie modyfikowana, jak większość kukurydzy na całym świecie. Nie będziemy z niej rezygnować po prostu trochę ograniczymy jej spożycie:-)

Delicious, boiled Garbanzo beans (Garbanzos) served hot with freshly squized lime juice over.
Delicious, boiled Garbanzo beans (Garbanzos) served hot with freshly squized lime juice over.18-Lis-2011 19:58, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 4.5, 55.0mm, 0.017 sec, ISO 200
Delicious, boiled peanuts (Cacahuates) served hot with freshly squized lime juice over.
Delicious, boiled peanuts (Cacahuates) served hot with freshly squized lime juice over.18-Lis-2011 19:59, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 13.0, 200.0mm, 0.006 sec, ISO 200
Nadia with a large mascot in front of one of Pollo Feliz restaurants on Guadelupe in San Miguel de Allende, Mexico.
Nadia with a large mascot in front of one of Pollo Feliz restaurants on Guadelupe in San Miguel de Allende, Mexico.26-Lis-2011 17:55, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 5.6, 28.0mm, 0.008 sec, ISO 200
 
26-Lis-2011 17:49, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 5.6, 45.0mm, 0.3 sec, ISO 800
Delicious, boiled peanuts (Cacahuates) served hot with freshly squized lime juice over.
Delicious, boiled peanuts (Cacahuates) served hot with freshly squized lime juice over.18-Lis-2011 19:58, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 4.5, 45.0mm, 0.017 sec, ISO 200
Delicious, boiled Garbanzo beans (Garbanzos) served hot with freshly squized lime juice over.
Delicious, boiled Garbanzo beans (Garbanzos) served hot with freshly squized lime juice over.18-Lis-2011 20:00, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 13.0, 200.0mm, 0.006 sec, ISO 200
 

Przyjeżdzając tutaj naprawdę nie sądziłam, że bez żadnego problemu będę mogła kupić prawie wszystko Bio. Co sobotę odbywa się tu targ, na którym wszystko jest naturalne, bez pestycydów i innego syfu dodawanego przy zwyczajnej produkcji.

Jestem tam co sobotę, robię zakupy i ładuję je do mojego rowerowego koszyka by szybko wrócić do domu i przygotować obiad dla moje rodzinki, która wraca z biblioteki bardzo ale to bardzo głodna:-)

Jak znależć dobrą szkołę dla swoich dzieci w San Miguel de Allende?

Jak znaleźć dobrą szkołę w Meksyku, czyli krótki poradnik tylko dla zdeterminowanych Rodziców.

Szczerze powiedziawszy nie jest to skomplikowana sprawa biorąc pod uwagę ilość szkół w SMA. Wybór jest do tego stopnia duży,  że nie wiadomo od której zacząć. Większość szkół można podzielić następująco: publiczne, prywatne prowadzone przez siostry zakonne i prywatne świeckie.

W publicznych szkołach zajęcia odbywają się tylko w języku hiszpańskim, co dla nas jest dużym plusem, ale niestety zbyt duża ilość uczniów nas zniechęcała. Dużym atutem tych szkół są piękne budynki w centrum miasta, ogromne boiska, zadbane place zabaw oraz to że są bezpłatne. W jednej klasie może być jednak nawet pięćdziesięcioro uczniów.

W szkołach prywatnych coraz częściej pojawia się język angielski. Są nawet szkoły w których cały program jest po angielsku. Naszym celem było jednak przede wszystkim znalezienie szkoły małej, w której mówiono by tylko po hiszpańsku. Z tego powodu często spotykaliśmy się z brakiem zrozumienia ze strony znajomych, którzy uważali że naszym płynnie mówiącym po angielsku dzieciom będzie lepiej w anglojęzycznej szkole?!?! My już wiemy, że najlepiej jest puścić dziecko na głębokie wody ponieważ dzieci mają niezwykłą zdolność przyswajania języków w zastraszająco szybkim tempie. Już to raz zrobiliśmy w USA więc mamy doświadczenie:-)

Prywatne szkoły wcale nie są takie drogie…nie są jeśli się wcześniej mieszkało w Europie lub Ameryce Północnej.

Alex making funny faces and Nadia, in their new uniforms in front of our house in San Miguel de Allende, Mexico before going to school.
Alex making funny faces and Nadia, in their new uniforms in front of our house in San Miguel de Allende, Mexico before going to school.17-Lis-2011 08:30, PENTAX Corporation PENTAX K100D , 3.8, 28.0mm, 0.033 sec, ISO 200
 
 Po kilku dniach znaleźliśmy idealną szkołę dla naszych pociech z programem tylko w języku hiszpańskim. Bardzo mała bo w Nadinki klasie jest tylko ośmioro dzieci a w Olusia dziewięcioro. Klasa Olusia jest bardzo blisko klasy Nadinki więc opiekowanie się swoim bratem łobuzem nie stanowi dla starszej siostry żadnego problemu. Ja też odetchnęłam z ulgą bo to pierwsza szkoła naszego Olusia. W razie draki pani dyrektor mówi po angielsku więc nasze dzieci bez problemu mogą się z nią komunikować do czasu kiedy oswoją się z hiszpańskim. Jeśli chodzi o koszty to szkoła miesięcznie kosztuje ok 200 zł od łebka, wpisowe ok 360 zł za rodzinę, książki i zeszyty ok 300 zł. Oprócz tego musieliśmy kupić dzieciom mundurki ponieważ 99% szkół tego wymaga. Każda szkoła ma inny ale wszystkie są bardzo ładne. Zastanawiam się czasem czy to nie z tego powodu nasze pociechy tak bardzo chciały iść do szkoły?!?!

Dodatkowym plusem jest możliwość chodzenia do szkoły na piechotę. Tak, spacerujemy do szkoły codziennie 25 min w jedą stronę trzymając się za ręcę i przyglądając się budzącemu się miastu. Ja „skowronek” odprowadzam dzieciaki do szkoły a Robert „sowa” odbiera i możecie wierzyć albo nie, ale nikt nie narzeka:-)