Od kilku już dni mieszkamy w lesie. Las jest oczywiście państwowy i jak najbardziej legalny. Zapewnia też podstawowe wygody, czyli toalety i prysznice z gorącą wodą. Śpimy w namiocie i dzięki sprzyjającej pogodzie nie musimy narzekać na niewygody. Prąd i dostęp do internetu zapewnia nam lokalny ośrodek kultury, czyli tzw. „Discovery Center”. Oprócz tych do życia nieodzownych spraw, instytucja ta również edukuje, nie tylko zresztą naszych milusińskich. Dziś nauczyliśmy się podstaw nawigacji za pomocą archaicznego wydawać by się mogło narzędzia, jakim jest kompas. Wczoraj zgłębiliśmy arkana żeglugi czółnem, odwiedziliśmy mieszkańców lokalnego lasu, a nawet nauczyli podstaw kuchni ogniskowej. Dziś jeszcze jedziemy podpatrywać sowy i piec ptasie mleczko na ognisku. Poza tym mamy do dyspozycji całą plażę, kilkanaście mil szlaków zarówno rowerowych, jak i pieszych i wiele innych atrakcji. Prawdę powiedziawszy, jesteśmy już nieco zmęczeni i chyba potrzebujemy kolejnych wakacji.
Plan jest taki, by przemieścić się o kolejne 8 godzin na południe, w kierunku Charleston i Savannah, do parku Hunting Island, gdzie spędzimy ostatni tydzień września. Wcześniej chcemy się zatrzymać w parku Cheraw w Południowej Karolinie. Nie żeby było tam coś specjalnie ciekawego do roboty, ale wypada akurat w połowie drogi. Zresztą nam naprawdę żadnych atrakcji chwilowo nie potrzeba…