O tym jak Nadia i Olo uczą się języków, oraz jak im w tym staramy się nie przeszkadzać.
Sprawa jest stosunkowo prosta. Dziecko jest jak gąbka, wszystko wsiąka bez większego wysiłku i tak też jest z nauką języków.
Scenariusze mogą być różne.
- Rodzina wyjeżdża do obcego kraju na kontrakt.
- Rodzice są różnych narodowości i postanawiają nauczyć dziecko swoich języków ojczystych.
- Rodzice znają jakiś język biegle więc postanawiają się tylko nim posługiwać w domu.
- Dziecko chodzi do szkoły w której zajęcia odbywają się tylko w danym języku, rodzice niekoniecznie muszą go znać.
Na każdy z tych scenariuszy znam konkretny przykład. Moja kuzynka Patrycja mieszkająca na stałe w Polsce uczy swojego synka hiszpańskiego, którym biegle włada. Nasi drodzy znajomi Ola(Polka) i Sebastian(Francuz), którzy do niedawna mieszkali w Toronto uczyli dzieci swoich ojczystych języków a angielskiego poza domem.W naszym wypadku to był wyjazd do USA gdzie poźniej urodziły się nasze dzieci, Nadia i Alexander.
Od samego początku wiedzieliśmy że będziemy uczyć, nie wiedzieliśmy tylko jak. Szybko zorientowaliśmy się jednak, że po pierwsze było to nienaturalne dla nas mówić do córki po angielsku (mimo bardzo dobrej znajomości tego języka) po drugie cały otaczający nas świat mówił po angielsku więc nie było sensu wprowadzać go w domu.
Nadia dosyć szybko zorientowała się, że coś jest nie tak. Nie raz miała zdziwioną minkę zastanawiając się o co tutaj chodzi? Dlaczego wszyscy mówią inaczej niż mama i tata? Nie miała wtedy jeszcze nawet 2 lat. Od tego czasu wszystko poszło jak po maśle. Bawiąc się codziennie z amerykańskimi dziećmi dogoniła ich poziom językowy w kilka miesięcy. Sytuacja dla niej się wyklarowała, dobrze wiedziała że z rodzicami ma rozmawiać po polsku a całą resztą po angielsku. Czasem próbowała mieszać ale my konsekwentnie ją poprawialiśmy dając jej do zrozumienia że musi mówić po polsku. Nie raz robiłam test mówiąc do niej specjalnie po angielsku a ona i tak odpowiadała po polsku:-)
Konwersacja to nie wszystko więc nadszedł czas na naukę pisania i czytania. Z pomocą przyszło przedszkole i później szkoła ponieważ ten sam program wykorzystywałam w domu na naukę polskiego. W chwili obecnej Nadia potrafi mówić, czytać ze zrozumieniem i pisać w dwóch językach a dopiero miesiąc temu skończyła 7 lat.
W międzyczasie urodził się Alexander, z którym postąpiliśmy identycznie. Oluś w tej chwili ma 3,5 roku i świetnie sobie daje radę w polskim i angielskim.
Głównym nauczycielem polskiego Olusia była Nadia, która jako starsza siostra jest wiernym towarzyszem zabaw i autorytetem prawie we wszystkim:-)
Teraz obydwoje uczą się trzeciego języka: hiszpańskiego. Postawiliśmy na ten sam sposób, w domu po polsku, a szkoła i cały najbliższy świat po hiszpańsku. Minęły dopiero 4 tygodnie a nasze dzieci już potrafią poprowadzić prostą konwersację, poprosić w sklepie o podstawowe artykuły, zamówić sobie jedzenie w restauracji. Całkiem nieźle jak na miesiąc nauki w szkole!
Nadia, ponieważ jest starsza wyłapuje podobieństwa do języków które już zna. Często są to słówka, czasem gramatyka lub szyk zdania. To jest tylko dowód na to, że im więcej języków znasz tym łatwiej jest się nauczyć kolejnego.
My, rodzice też postanowiliśmy się nauczyć i korzystamy z programu komputerowego Rosetta Stone w połączeniu z konwersacją na żywo. Program jest o tyle pomocny że nie musimy nigdzie chodzić, możemy się nauczyć podstaw w zaciszu naszego domu o czasie najbardziej nam odpowiadającym. Później wychodzimy na miasto i jest czas na praktykę z meksykanami, którzy są bardzo cierpliwi i pomocni:-)
Jakie są twoje doświadczenia? Jesteśmy otwarci na wszelkie spostrzeżenia i konstruktywny krytycyzm.