Pod koniec sierpnia sytuacja pogodowa w Europie wreszcie się unormowała. Choć upały są teraz niesamowite, to jednak mam nadzieję, że nie będziemy już musieli wracać do deszczu i chłodu. Szanse są, tym bardziej, ze nasz pobyt tutaj kończy się już w niedzielę. Zostały już tylko trzy dni na pożegnania i przygotowania do powrotu.
Ostatnich sześć tygodni upłynęło zdecydowanie szybciej niż byśmy sobie tego życzyli. Odwiedzaliśmy Rodzinkę i starych znajomych, dużo jedliśmy i alkoholu nie wylewaliśmy za kołnierz (to ostanie to tak naprawdę tylko niżej podpisany, reszta wyprawy prowadziła zdecydowanie zdrowszy tryb życia). Znaleźliśmy też wielu chętnych do czasowego przyłączenia się do naszej włóczęgi. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
W poniedziałek lecimy do Toronto. Wiesiek zaoferował nam swą pomoc w przedostaniu się na południową stronę Ontario, co znaczy że już wieczorem tego samego dnia będziemy w Livoni. Tam zostaniemy u Małgosi i Sławka, naszych sąsiadów którzy równie chętnie zaoferowali nam gościnę. Nasz dom jest już wynajęty i wprowadzili się do niego nowi mieszkańcy. Może będziemy mieli okazję ich poznać, może nie… W Livoni zostaniemy do czwartku, kiedy to oficjalnie rozpocznie się nasza wyprawa – prawdę powiedziawszy dopiero teraz zorientowałem się, że to pierwszy września!
Pierwszych pięć dni spędzimy w Allegany National Park na granicy Nowego Jorku i Pensylwanii. Jeszcze nie zdecydowaliśmy co potem. Są dwie opcje: południe albo zachód. Ze względu na zbliżającą się jesień, trasa wiodąca wzdłuż wschodniego wybrzeża USA i wokół Zatoki Meksykańskiej wydaje się bardziej prawdopodobna. Chcielibyśmy wjechać do Meksyku na początku listopada, więc jest to droga zdecydowanie krótsza, a co za tym idzie mniej męcząca dla dzieciaków. Z drugiej strony, jadąc na południe będziemy musieli odłożyć wizytę u znajomych z Chicago na kolejny rok. Żeby pobujać się po parkach na zachodnim wybrzeżu, wracając musielibyśmy przekroczyć granicę w Arizonie pod koniec kwietnia. Mielibyśmy wtedy cztery miesiące na to by w spokoju dotrzeć do domu pod koniec lata. Gdybyśmy teraz ruszyli na zachód, nasza mała wyprawa zamieniłaby się szybko w wyścig z czasem, czego przecież tak bardzo chcemy uniknąć.
Na zakończenie kilka zdjęć, które zrobiliśmy podczas naszego pobytu w Europie i które nie kwalifikują się do żadnej innej galerii. Zdjęcia z naszych podróży opublikowałem na anglojęzycznym blogu.